niedziela, 17 października 2010

W oczekiwaniu na mój lot...

... czytam gazetę...

i co w niej znajduję???

artykuł o....Peru!!!

takim miniakiem leciałam

w przestworzach

pierwszy widok na Niemcy

Frankfurt am Main a ściśle ujmując jego city

Frankfurt - tu będę pracować :)

Frankfurt i jego stadion z lotu ptaka

kto mi zrobi przejażdżkę po tych cudownych autostradach?

Pierwszy dzień we Frankfurcie.

16. października 2010 okazał się znacznie lepszym dniem, niż się tego na początku spodziewałam. Czemu na początku było źle? Bo musiałam wstać o 6.00am, aby zdążyć na autobus miejski, który dowiózł mnie do pociągu, którym z kolei musiałam dojechać do Poznania, gdyż stamtąd startował mój samolocik ATR-72 obsługiwany przez Eurolot. W dodatku padało niemiłosiernie, czego Ola nie lubi, zwłaszcza jak musi się mocować z ciężką walizką. Wszystko jednak potoczyło się zgodnie z planem, na lotnisko dojechałam 3 godziny przed odlotem, z czego większość spędziłam popijając pyszną cafe latte z czekoladą...mhhmmm mniam...oraz prowadząc niesamowicie cieszące serce rozmowy przez telefon :):):) Po wejściu do samolotu byłam trochę przerażona, że czymś tak mini będę przemierzać przestworza, niemniej całkiem niezłe wino serwowane na pokładzie nieco ostudziło te obawy. Doleciałam do Frankfurtu - mojego ukochanego lotniska na świecie, gdzie chyba będę częstym gościem jako obserwator... No cóż, bardzo lubię obserwować samoloty, to jak kołują, startują, lądują, prezentują się... taki problem podróżnika, poleciałby gdzieś co chwilę, ale z drugiej strony tak co chwilę to nie może... Po odebraniu bagażu i zaliczeniu konfiguracji Schnellbahn, U-Bahn, U-Bahn dotarłam do mojego super domku i mega wypaśnego pokoiku :) O tym już jednak w następnym odcinku, gdyż w tym czekają na Was zdjęcia z podniebnej przygody Aleksandry.

Aha, chciałam jeszcze dodać, że w życiu trzeba pokonywać swoje lęki. Ja na przykład nie lubię latać. W związku z tą obawą leciałam w tym roku już 12 razy (w tym 4 razy nad Atlantykiem). Oby rok 2011 był pod tym względem jeszcze lepszy :):):)

piątek, 15 października 2010

LOT już tuż tuż... :)

Aż trudno w to uwierzyć (nawet mojemu promotorowi), ale znów wyjeżdżam. Tym razem ofiarą padło nieco ponad 600-tysięczne miasto w zachodniej części Niemiec. Jak Wam powiem, że będę pracować w banku, to chyba już każdy wie, o które z nich chodzi... OK, zdradzę sekret - Frankfurt nad Menem :):):) Jeśli o mnie chodzi, to kolejna zmiana miejsca zamieszkania już mnie nie dziwi, a wręcz ekscytuje, trudniej mi uwierzyć w to, że studia się kończą, a ja muszę... iść do pracy! Mój Tata ten moment określił jako ważna chwila w życiu, Mama się skrzywiła i powiedziała: "powinnaś iść na doktorat i się nie męczyć" :P Pójdę, pójdę, ale za kilka lat... :)

Na razie wszystko wygląda na ogarnięte, mieszkanie jest, znajomi są, miejsce pracy jak stało tak stoi. Najgorzej jest jak zwykle z pakowaniem, czekam na ostatnią chwilę, kiedy nie będę miała wyjścia i trzeba będzie walizkę wypełnić. Najbardziej jednak boli to, że limit bagażu w samolocie wynosi 20 kg. A ja naliczyłam co najmniej 7 par obuwia jako konieczne do wzięcia... Druga obawa to kolejny lot, tym razem niewielką maszyną w wielkich przestworzach nieba. Mój jutrzejszy samolot będzie miał śmigiełka zamiast silników argh! Po trzecie, tym razem nie wyjeżdża się tak łatwo jak zwykle, ale cóż zrobić: życie jest przekorne. Megaprzekorne.

PS Dodam tylko, że pisanie przeze mnie bloga nie zwalnia moich kochanych przyjaciół i znajomych z częstego zasilania mojej skrzynki mailowej / facebookowej / skypowej :)